Nona
Administrator
Dołączył: 12 Wrz 2007
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z tool'owskiej czasoprzestrzeni
|
Wysłany: Sob 15:26, 19 Kwi 2008 Temat postu: Rika |
|
|
stare jak świat.
Rika stoi nieruchomo, z przekrzywioną lekko głową, jakby badała, czy potrafi dotknąć prawym uchem wyprostowanego ramienia – jej oczy są duże, blade. Większości ludzi źrenice rozszerzają się, gdy czują strach – ale nie jej, ona zawsze miała je ogromne, nieproporcjonalne wręcz – kiedy patrzę na jej chude, białe nogi i drobną posturę mam ochotę położyć dłoń na jej talii, objąć i przytulić do serca, tak, żeby mogła usłyszeć, jak mocno bije.
Jest taka delikatna; jak papierowy anioł, postawiony na szafce w ramach programu ozdoby i zbierający kurz, czasami pojedynczy płatek śniegu, który, zagubiony, wpada przez uchylone okno w świąteczny poranek. Dopiero wtedy wie, że to jest właśnie to miejsce – ten czas, ta jedna chwila, podczas której można uświadomić sobie, jakiego sensu poszukuje się przez te wszystkie lata. Taki niepozorny – a taki silny, zdolny przetrwać burzę, zwyciężyć.
Rika patrzy na mnie z wyrzutem, który próbuje ukryć za ażurowymi firanami rzęs – i pytaniem, jeszcze głębiej schowanym w tej płynącej żywym strumieniem szarości. Chcę wyciągnąć rękę, dotknąć jej włosów – powiedzieć coś, cokolwiek; ale nie mogę. Zbyt długo żyliśmy z daleka od siebie – chciałbym pokonać tą odległość ale wiem, że to niemożliwe.
- Rika, moja Rika.. – szepczę, pozwalając, żeby wiatr uniósł moje słowa i zawiesił je wysoko w próżni, jakby na przekór wszelkiej fizyce czasu i dźwięku. Ona porusza się lekko – chyba słyszy, chociaż nie jestem pewien – po chwili kręci głową, jakby próbowała przekonać sama siebie, że to tylko szmer liści, naturalny, nic nie znaczący. Nachylam się do niej, próbuję zaprzeczyć – ale wtedy widzę dwie kryształowe, jasne smużki pojawiające się na jej policzkach – łzy? Zbyt dużo tęsknoty w tych wielkich oczach, zbyt dużo zwątpienia..
Zbyt dużo łez.
- Rika, moja Rika.. – odwraca się powoli, jak gdyby niepewnie. Widzę, jak coś wypada z jej dłoni – kiedy podnoszę zdjęcie, ona jest już daleko; jedynie niewidoczna w porannej mgle postać, niewyraźny kontur, cień, jeden z wielu. Patrzę i wzdycham – zapłakałbym, gdybym tylko umiał.
Wiem, że zostawiłem ją bez słowa pożegnania.
Wiem, że kazałem jej zapomnieć.
Wiem, że myśli o tym, żeby znów przestać mnie kochać.
Już jej nie ma. A ja przecież nie mogłem powiedzieć jej, że umarłem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|