Sezamkowa
Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 22:17, 23 Maj 2008 Temat postu: 'Pięciominutowe szczęście' |
|
|
Kolejna moja jednoczęściówka. Był to pomysł na coś dłuższego - jak zawsze nie wyszło. Nie mam gdzie dawać takich rzeczy, więc daje tu.
Do własnej interpretacji.
Byłam chodzącym ideałem z zasadami. Swoimi własnymi, ale jednak.
Poranny kubek kawy, płyta Beatlesów w torebce i oddanie się pracy. To była moja utopia, świat, w którym się odnalazłam i którego za wszelką cenę nie chciałam stracić.
Tak jest, jeśli wychodzisz z bagna z marzeniami, które się nagle spełniają.
Banał? Życie.
Zrobiłam coś na kształt samodzielnego sprzątania pokoju. Pozbywania się brudów, nieaktualnych papierów i kłód rzuconych mi kiedyś pod nogi. Sądziłam wtedy, że zapominanie jest trudne, tak, jak to pokazywali w filmach, które niegdyś tak bardzo kochałam oglądać. Ale wciągnęłam się w wir iluzjonistycznego szczęścia i pracy.
Nie miałam odskoczni i to mnie uratowało od wspomnień i sentymentów do starych zdjęć.
Byłam dumna z siebie, z owoców ciężkiej pracy. A potem przestałam liczyć na moc uczuć i ludzkości – zaczęłam liczyć pieniądze. I było już nawet bez znaczenia, że wieczory spędzałam na milczących rozmowach z obrazem Marlin Monroe.
Nie wiem co wtedy kochałam bardziej, własną dumę, podziw innych czy siebie.
Nie byłam zła. Byłam nieświadomie zagubiona. Wręcz biedna, bo pozbawiona tego, co było najważniejsze – choć pozory mówiły co innego.
Ludzie zaczęli mnie uwielbiać coraz bardziej za moje drogie torebki i wysokie obcasy, a potem świat krzyczał o mnie w domach setek ludzi, kiedy weszłam na ekrany wieczornych wiadomości. Smak pracy zlewał się ze smakiem śniadania, na które przestałam mieć choć trochę czasu. Nie oglądając się za siebie nigdy, uciekałam coraz szybciej, choć tak naprawdę myślałam, że po prostu biegnę.
Nie było dobra i zła i ludzi z problemami. Nie pamiętam. Nie zauważałam.
Brak czasu i brak ludzkości. Nie było już lotów do chmur, nie było już marzeń, które padając z nieba, rozbiły się o moją, betonową parasolkę. Stracona wolność, na rzecz niczyją, prócz siebie.
Potem można było kupić wszystko, bo pojawiałam się w wielu innych wydaniach wiadomości. Z nowymi sensacjami. Ukrywając swoje bezsensowne sny przed całym światem.
Zero słów ‘kochanie’. Uczucia z plastiku.
Próbował uratować mnie ten mężczyzna w czarnym płaszczu i modnym, męskim szaliku.
Widziałam w nim wroga, choć jeszcze wtedy na mnie nie spojrzał. Wierzyłam, że to mój życiowy dramat, że zniknie popularność, satysfakcja, a duma pęknie.
Duma malała i rosło uprzedzenie.
Ale on był kimś z wierzchu jak ja, jednak w środku naprawiony. Próbowałam walczyć, jednak nie wychodziło. Zbytnia pewność siebie traciła powietrze jak mały, czerwony balonik.
Zabrał mnie na huśtawki i rozpalił mi ognisko. Był normalnym człowiekiem, bo nie zapomniał o własnej wersji siebie, jak ja.
Próbował naprawić mi duszę.
A ja? Zginęłam szybciej niż pierwszy raz zdążyłam powiedzieć ‘kochanie’.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sezamkowa dnia Pią 22:22, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|